Przedwczoraj dotarłam bezpiecznie na lotnisko Seattle :). W samolocie z Paryża do Seattle siedział obok mnie przemiły pan. Okazało się, że dorastał w Puyalllup (mój nowy dom), podróż zleciała całkiem szybko, bo miałam chyba 50 filmów do wyboru i towarzystwo do rozmowy. Na lotnisku czekała na mnie host family, bardzo mili i dużo żartują, co mnie cieszy :D. Niby wszystko dobrze, ale czuje się dziwnie, pewnie dużo czasu zajmie, żeby poczuć się jak w domu. Wczoraj byłam wybrać przedmioty, do szkoły mam jakieś 1,5 km, więc wróciłam na piechotę, bo droga jest bardzo prosta. Nie napisze jakie wybrałam przedmioty, bo dobrze nie pamiętam :P. Pani, która pomogła mi wybrać przedmioty zapytała się mnie czy jestem z Rosji lol. Jeszcze nie miałam okazji poznać nikogo w moim wieku, niestety :(. Wczoraj wzięłam ich psa na spacer, Amy (moja host mum) narysowała mi mapę jak dojść do parku w którym jest miejsce, gdzie psy mogą biegać bez smyczy^^. Hurra! Udało mi się trafić! Z moją orientacją w terenie to wyczyn^^. Musiałam posprzątać jego poo, welcome to America :D. W środę odbiorę mój plan, a w czwartek muszę iść do szkoły i zrobić zdjęcie do Yearbook'a. Podsumowując na razie nie ma na co narzekać, ale wciąż czuję się obco, czuję jak by mi brakowała entuzjazmu i optymizmu, a zazwyczaj tego mi nie brakuję. Może po prostu za wcześnie na wysuwanie jakichkolwiek wniosków. Myślę, że z dnia na dzień będzie lepiej ;). Już nie mogę się doczekać szkoły :D!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz